Maciej Świrski Maciej Świrski
1973
BLOG

Gomora

Maciej Świrski Maciej Świrski Polityka Obserwuj notkę 63

 

 
Mało kto zauważa, a właściwie nikt, że w tych dniach mija kolejna rocznica Operation Gomorah – trwającego trzy dni bombardowania Hamburga, od 25 do 28 lipca 1943 roku. Najcięższe bombardowanie miało miejsce w nocy z 27 na 28 lipca - mamy więc rocznicę. Bombardowanie to wywołało burzę ogniową, która spaliła dużą cześć miasta i pozbawiła życia 40 tysięcy mieszkańców. Zrzucono tysiące bomb, najpierw burzących, aby zniszczyć zapory przed ogniem, a potem zapalające bomby termitowe, po dwie na każdy metr kwadratowy, aby rozprzestrzenić ogień. Bomba termitowa przebijała drewniane stropy domów i zapalała kamienicę od piwnic do dachu. Ludzie ginęli nie tylko od temperatury (1700 stopni) lecz także z braku tlenu, ponieważ na skutek różnicy temperatur wytworzył się nad miastem wysoki na 7 kilometrów ciąg, który wypompowywał powietrze z poziomu ulic i piwnic.
 
Bomber Command prowadziło specjalne analizy planów niemieckich miast dostosowując rodzaj i tonaż bomb do zabudowy – a w tym czasie w centrach miast, z wyjątkiem Berlina przeważała średniowieczna zabudowa drewniana, paląca się żywym ogniem. Najpierw bomby burzące, a potem zapalające – to była „broń eksterminacyjna”. Ta broń - naloty strategiczne z wykorzystaniem ciężkich bombowców Lancaster (do nalotów nocnych) i maszyn B-17 Flying Fortress (w dzień) sprawdziła się w Hamburgu i pokazała swoje możliwości. Trwająca od dłuższego już czasu wojna powietrzna przeciwko Niemcom spowodowała ostatecznie do maja 1945 roku zniszczenie 150 niemieckich miast, ponad 500 tys. zabitych wśród ludności cywilnej. Lecz nie spowodowała załamania morale narodu niemieckiego do końca wspierającego reżim. Niemiecka Luftwaffe do końca, póki miała samoloty, zwalczała alianckie naloty, przeżywalność załóg bombowców wynosiła jak 1 do 6. Działa przeciwlotnicze 88 mm były skuteczną zaporą w połączeniu z systemem radarowym. Dopiero zniszczenie przez lotnictwo amerykańskie w ciężkich dziennych nalotach (operation Big Week) zaplecza myśliwskiego Luftwaffe, a przede wszystkim gotowych do startu samolotów spowodowało przełom i Niemcy stanęły otworem przed RAF Bomber Command i USAAF Bombardment Command. Większa część zniszczeń z tych 150 miast została dokonana pomiędzy marcem 1944 a kwietniem-majem 1945. W ciągu całej II wojny światowej miasta atakowano wielokrotnie – Kolonię 262 razy, Essen - 272, Düsseldorf - 243, a Duisburg – 299 razy.
 
 
W niemieckim myśleniu o II wojnie światowej te wydarzenia – wojna powietrzna przeciwko niemieckim miastom – odcisnęła piętno. „Zwykły” Niemiec mógł domyślać się, co się stanie z Żydami wyprowadzanymi przez Gestapo, lecz jego bezpośrednim doświadczeniem wojennym były anglo-amerykańskie naloty.
 
Przez całe lata kwestia ofiar wojny bombowej była w Niemczech przemilczana. Stefan Georg Raabe, Dyrektor biura Konrad Adenauer Stiftung w Warszawie, jednej z licznych niemieckich placówek w Polsce pisze we wstępie do książki Jörga Friedricha o bombardowaniach „Pożoga”, że tego „(…)Przyczyną stanowił być może głęboko zakorzeniony wstyd z powodu milionów ofiar innych narodowości, ofiar wojny wywołanej przez Niemcy. Z drugiej strony zapewne obawiano się narażenia na zarzut, że chodzi o odwrócenie uwagi od zbrodni niemieckich i relatywizację winy(…)”.
 
Tak czy tak, obecnie nie widać już ze strony Niemców tych obaw. Niemiecka narracja o drugiej wojnie światowej przedstawia Niemców jako sprawnych żołnierzy, wypełniających swój obowiązek wobec ojczyzny i nie mających świadomości o popełnianych zbrodniach. Tymi zbrodniarzami są jacyś demoniczni „Naziści” w czarnych mundurach no i oczywiście pomagający im Polacy. A Niemcy są także ofiarami „Nazistów”. Pierwszy raz tego rodzaju głosy wybrzmiały w 1995 roku podczas obchodów rocznicy bombardowania Drezna, spalonego pod koniec wojny w lutym 1945.
 
Rok po Hamburgu, spalonym przez Brytyjczyków i Amerykanów, Niemcy zamordowali miasto, które jako pierwsze było obiektem nalotu strategicznego – Warszawę. Do tłumienia Powstania Warszawskiego Niemcy użyli wszystkich środków, lecz już przedtem, na początku wojny stolica polski doświadczyła „furor Teutonicum”. Ponad 400 samolotów Luftwaffe przez 11 godzin w dniu 25 września 1939 bombardowało miasto. Niemcy nie bombardowali obiektów wojskowych, lecz budynki mieszkalne, szpitale i szkoły.
Warszawa broniła się mając 72 działa kalibru 75 mm, 24 działa kal. 40 mm, 7 kompanii karabinów przeciwlotniczych, myśliwską Brygadę Pościgową, mającą na początku wojny 54 samoloty, a która w tym okresie była poważnie osłabiona.
 
 
Przeciętne niemieckie miasto miało w latach czterdziestych do obrony 240 dział przeciwlotniczych 88 mm o zasięgu 6 km. Polskie czterdziestki Boforsa miały wielką szybkostrzelność lecz donośność skuteczną do 3 km. Niemcy bombardowali Warszawę z wysokości 4 tys. metrów.
Tak więc jeśli dziś Niemcy mówią o tym, że są ofiarami wojny i że naloty brytyjskie były „eksterminacyjne” to nie można zapominać o tym, że to oni właśnie jako pierwsi użyli lotnictwa do eksterminacji ludności miast w celu załamania morale. Po Warszawie był Rotterdam, Coventry, Londyn, Birmingham.  
 
Załamanie Niemiec i ich przegrana w II wojnie światowej, zniszczenie niemieckich miast, zniszczenie przemysłu, przesiedlenia ludności, klęska cywilizacyjna w postaci okupacji części Niemiec przez sowietów przez lat 45 – to są wszystko skutki poparcia dla Hitlera i jego partii przez przodków dzisiejszych Niemców. Gdyby nie to - mapa Europy wyglądałby inaczej i nie byłoby wszystkich okropności II wojny światowej. U źródeł tego poparcia, które w 1933 roku dało Hitlerowi zwycięstwo wyborcze, według Victora Klemperera (w jego fundamentalnej książce LTI – Lingua Tertii Imperii), jest niemiecki romantyzm, który już raz pchnął Niemców do wojny – równo 100 lat temu, w 1914. Po klęsce w I wojnie światowej i późniejszych dniach załamania społecznego i gospodarczego Hitler doszedł do władzy odnosząc się do niemieckiej chęci uporządkowania chaosu przy równoczesnym dążeniu do rewolucyjnej zmiany, odrzuceniu „drobnomieszczańskiego porządku”. Ta rewolucja społeczna i narodowa pod wodzą Hitlera, miała uporządkować świat, a młodzież niemiecka w nadzwyczajnym poświęceniu dla ojczyzny miała złożyć ofiarę dla tego nowego, lepszego świata. I niemiecka młodzież wychowana przez propagandę Goebelsa tę ofiarę składała. W hitlerowskiej propagandzie motyw heroizmu i poświecenia się dla ojczyzny współgrał z pogardą dla mieszczańskiego, czy też drobnomieszczańskiego stylu życia – mówiąc dzisiejszym językiem – dla konsumpcjonizmu.
 
Dzisiejsze gadaniny o nieświadomości Niemców usiłują tylko zakryć rzeczywistą odpowiedzialność – członkowie narodu o takiej tradycji kulturalnej nie mogli sobie nie zdawać sprawy z tego co się dzieje. Pilot Luftwaffe bombardujący Warszawę wiedział dokładnie co robi, lecz mimo to robił, ponieważ czuł wyższość nad Polakami, i czuł swoją misję cywilizacyjną. Misję, którą z całym romantyzmem poświęcenia niósł w przyszłość. Tak samo jak baron von Stauffenberg w we wrześniu 1939. Właśnie to wychowanie w romantyzmie poświęcenia powodowało, że cywile niemieccy nie skapitulowali pod brytyjskimi, amerykańskimi i pośrednio polskimi bombami (dywizjon 300 Dywizjon Bombowy "Ziemi Mazowieckiej", 301 Dywizjon Bombowy "Ziemi Pomorskiej", 304 Dywizjon Bombowy Ziemi Śląskiej im. Ks. Józefa Poniatowskiego, 305 Dywizjon Bombowy Ziemi Wielkopolskiej im. Marszałka Józefa Piłsudskiego).
 
Pytanie zatem, które my, dzisiejsi świadkowie odrodzenia potęgi Niemiec, musimy sobie zadać – czy istnieje możliwość, aby Niemcy mogli powtórzyć w jakikolwiek sposób szaleństwa, w które wpadli w XX wieku? Czy to jest możliwe, w dobie niewątpliwej dominacji Niemiec w Europie?
Otóż jeśli spojrzy się na cele geostrategiczne Niemiec w II wojnie światowej to wszystkie one zostały osiągnięte. Europa w większym lub mniejszym stopniu została podporządkowana, Polska zhołdowana, Europa Środkowa jest zapleczem taniej siły roboczej i odbiorcą niemieckich towarów, strategiczna współpraca z Rosją trwa. Nie ma oczywiście w tym komponentu ideologii rasowej, jest za to komponent ideologii politycznej poprawności czy genderyzmu.
 
I to jest dla nas, Polaków pocieszające, ponieważ pomimo wyraźnej przewagi gospodarczej Niemców nad nami, ideologiczny gorset, w który Niemcy sami się zapakowali poprzez stosowanie polityki multi-kulti skutecznie ogranicza możliwości Niemców. Polityczna poprawność zmusza ich do przynajmniej udawania, że nie chcą być mocarstwem, a szaleństwa genderyzmu rozwalą niemieckie struktury społeczne, nie mające wsparcia ani w kościele protestanckim, ani katolickim. De facto – mamy do czynienia ze zmierzchem Niemiec, jako narodu, który przez ostatnie trzy stulecia dominował w Europie Środkowej i był żywotnym konkurentem Polaków. A ponieważ wieczna hańba drugiej wojny światowej jest nie do zmazania pomimo wysiłków niemieckiej propagandy to nawet jeśli chwilowo czujemy ich przewagę, na przykład poprzez oszczerstwa i odwracanie przekazu historycznego, to dzisiejsi Niemcy są silni tylko naszą słabością – bo cześć narodu wybrała do władzy po prostu, żeby nie użyć ostrzejszych sformułowań – ludzi, którzy nie występują w obronie polskiego interesu narodowego, są spolegliwi wobec Niemiec, a hasło „ciepła woda w kranie” jest dla nich (jak im się wydaje) przeniesieniem na polski grunt niemieckich urządzeń politycznych (nie rozumiejąc, że ciepła woda w kranie może być, jeśli państwo jest sprawne). Oczywiście, to że sprawujący obecnie władzę nad Polską są tak spolegliwi wobec Niemiec musi być w przyszłości rozliczone. Jednakże – jeśli tylko okaże się, że Polska jest aktywnie zarządzana, a nie tylko administrowana przez leniwych ignorantów – to działania proaktywne wzmocnią najlepsze polskie cechy, takie jak solidarność, inteligencja, zdolność improwizacji, umiłowanie wolności – i dzisiejsza przewaga Niemiec zostanie zniwelowana. Bo Polacy sa narodem żywotnym jeśli tylko mają możliwości do rozwoju i aktywności. Jeśli im się to odbiera – emigrują. Być może to jest właśnie wytłumaczenie, dlaczego w Polsce pod rządami PO stworzono takie a nie inne warunki do egzystencji – żeby Polacy nie uzyskali przewagi nad Niemcami.
 
Bo dzisiejsze Niemcy mają wprawdzie sprawną maszynę państwową, mają gigantyczną gospodarkę i wszelkie możliwe zasoby, mogą poprzez agenturę wpływac na polskie sprawy wewnętrzne lecz na szczęście dla nas – nie mają wiodącej idei państwowej, takiej jaką był hitleryzm dla III Rzeszy. Bo sam wzrost i umacnianie państwowości niemieckiej, i potęgi gospodarczej nie jest ideą, mogącą zagrozić Polakom. Jest to wprawdzie uwodzące dla jednostek słabych i podatnych na propagandę „ciepłej wody w kranie”, lecz całkowicie bezradną wobec tego czym jest polskość, w jej wielowymiarowej postaci – od przekonania o konieczności czynu i równości osób, do solidarności jako konstytutywnej cechy wspólnoty. Niemieckość całkowicie przegra z polskością, ponieważ „Polakom o coś chodzi”, a tym „czymś” jest wolność, która w Niemczech rozumiana jest jurydycznie, a przez Polaków, bez względu na to gdzie się znajdują – jest stanem ducha, opozycją wobec zakusów władzy w stosunku do wolnego Polaka-obywatela, który owszem chce być w porządku w stosunku do organów władzy, lecz tak długo, jak one nie przekraczają granic przez to polskie poczucie obywatelskości wyznaczone.
 
Słaba Polska dzisiejsza, pomiędzy Niemcami, które idą ku zmierzchowi, mimo potęgi gospodarczej i Rosją, rządzoną przez ludobójców, musi stać się silna. Nasi sąsiedzi są silni naszą słabością. Rosnące zagrożenie ze strony Rosji, które może przerodzić się po prostu w wojnę, wymaga od nas mobilizacji społecznej i zbrojeń. Niemiecka przewaga i dominacja nad Polską wynika z tego, że pozwalamy na to.
 
Gdy palono niemieckie miasta niektórzy lotnicy brytyjscy mieli skrupuły, mówiąc na odprawach przed lotem: „Women and children again first”. Uwagi te ignorowano i nikt nie odmówił lotu.
 
Na dzień 13 lutego 1945 zaplanowano bombardowanie Drezna, nie mającego obrony przeciwlotniczej, w którym było ponad pół miliona uchodźców przed Armią Czerwoną. Na trzy miesiące przed końcem wojny miasto spalono burzą ogniową. Zginęło 25 tysięcy ludzi.
 
Polscy piloci bombowi odmówili udziału w tej rzezi.
----
 
 
 
Reduta Dobrego Imienia organizuje w dn. 1 sierpnia o godz. 14:30 zgromadzenie publiczne u zbiegu Alej Jerozolimskich i Marszałkowskiej pod tablicą upamiętniającą rozstrzelanych (obok hotelu Novotel, d. Forum). Będziemy wzywać rząd do prowadzenia patriotycznej polityki historycznej, oddamy cześć Powstańcom Warszawskim. Z koncertem swoich pieśni wystąpi Paweł Piekarczyk. Głos zabiorą: prof. Jan Żaryn, pos. Dorota Arciszewska-Mielewczyk, Maciej Świrski z Reduty Dobrego Imienia, przedstawiciele Polish Media Issue z UK i USA, przedstawiciele stowarzyszenia Młodzi dla Polski.
Od rana w tym samymi miejscu będziemy zbierać podpisy pod petycją do Sejmu w sprawie karania za użycie sformułowania „polskie obozy koncentracyjne”.
 
Serdecznie wszystkich zapraszam.
 
Zapraszam do wstępowania do Reduty Dobrego Imienia – Polskiej Ligi Przeciw Zniesławieniom. Formularz jest na stronie Reduty http://reduta-dobrego-imienia.pl/?page_id=2
 
Zapraszam także do składania podpisów pod petycją do Sejmu w sprawie uznania użycia sformułowania „polskie obozy koncentracyjne” za kłamstwo oświęcimskie. Formularz PDF do pobrania jest pod tym linkiem : http://reduta-dobrego-imienia.pl/?wpdmact=process&did=NS5ob3RsaW5r
 

www.szczurbiurowy.com

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka