Maciej Świrski Maciej Świrski
8773
BLOG

Żarty się skończyły - jest wojna

Maciej Świrski Maciej Świrski Polityka Obserwuj notkę 199

Pośmialiśmy się ze śp. tow. Tęczy i śp. tow. Budki ale życie przerasta kabaret, jak mawia Jan Pietrzak, i mamy dalszy ciąg tego wariactwa, które po spaleniu symbolu (co ja piszę  - Symbolu, a nawet SYMBOLU!!!) ruchu zajmującego się demoralizacją i wywracaniem zachodniej cywilizacji, nazywanym dla niepoznaki „symbolem tolerancji”. Pociąg z wariatami rozpędził się i nie widać czy może się zatrzymać. Ambasador Królestwa Szwecji złożył kwiaty pod spaloną tęczą. Dobre!

Egzegeza słowa „tolerancja” była już robiona z milion razy więc nie ma się co nad tym zatrzymywać – z naszej strony wiadomo, o co chodzi, lewactwo wie swoje i tyle. Ważniejsze, żebyśmy sobie zdawali sprawę z tego co się dzieje naprawdę w tej konkretnej chwili, a co zaczęło się jeszcze za czasów ataku na śp. Lecha Kaczyńskiego, w czasie gdy był prezydentem Warszawy.

Wtedy to miasto dało pozwolenie chwilowe na postawienie na Rondzie de Gaulle’a instalacji w postaci palmy. Gdy nadszedł czas rozebrania instalacji warszawski oddział gazowni wzniósł protest przed rozebraniem palmy i zaczęto organizować się do obrony symbolu wolności przed opresywnymi rządami krwawego Kaczora. Wyglądało na to, że zacznie się zadyma, okupacja, miasteczko namiotowe i jeden Bóg wie co jeszcze, gdy nagle miasto zgodziło się na pozostawienie tego czegoś i nawet jakieś pieniądze na utrzymanie dało. Gazownia została się w pół kroku, ani lewa noga, ani prawa, raczej po środku – jak mawia klasyk co to sam przeskoczył przez płot stoczni. Już szykowali się na jednolitofrontową walkę z faszystowskimi oprawcami palmy, a tu przeciwnik zniknął. Ile to zmarnowało się tekstów demaskujących faszyzm w warszawskim ratuszu!
Przypominam tę historię, żeby pokazać taktykę, jaka jest stosowana, żeby generować i skupiać konflikt wokół problemów, które są narzucane prawicy, czy ogólnie tej stronie podziału politycznego w Polsce, która jest przywiązana do wartości tradycyjnych. Czyli ogólnie naszej stronie.

Scenariusz z palmą jest powtarzany wielokrotnie w różnych wariantach. Tęcza jest tylko jednym z wielu przykładów, o tyle ciekawym, że jest jeszcze tu aspekt bezpośredniego uderzenia w wartości naszej strony – poprzez zlokalizowanie instalacji na pl. Zbawiciela, przed kościołem Najświętszego Zbawiciela. Ma to swoje znaczenie w wygenerowanym konflikcie – ten aspekt bluźnierczy, przez niektórych nie doceniany. To samo dotyczy tego bluźnierczego filmu w Centrum Sztuki Współczesnej. Konflikt jest generowany wokół przedmiotów czy miejsc - czy to chodzi o symbolikę tolerancjonistów, o bluźnierstwa przeciwko znakom chrześcijaństwa czy też po prostu o znaki pamięci – jak było na Krakowskim przedmieściu, gdy Pan Prezydent swoim wywiadem dla gazowni doprowadził do eskalacji wydarzeń, co skończyło się niespotykanym w polskiej historii publicznym znieważaniem Krzyża – co do tej pory nie zdarzyło się nawet w najgorszych latach stalinizmu.

Można zadać pytanie po co to jest robione? Czy chodzi tylko o wygenerowanie konfliktu i medialne ośmieszenie protestujących oszołomów, czy też jest to jakaś głębsza taktyka?

Odpowiedź jest w zasięgu ręki, gdy weźmiemy pod uwagę fakt, że większość ludzi lubi spokój. Nie lubi bijatyk na ulicach, ani też mocnych zdecydowanych reakcji w mediach. Ludzie nie lubią skrajności. Chcieliby się utrzymywać w środku sporów, „bo tak naprawdę nie wiadomo kto ma rację”. Źródłem takiej postawy jest skrajny przechył na lewą stronę mediów mainstreamowych, całkowicie wykrzywiających rzeczywistość społeczną i polityczną. Dlatego też zdecydowana wypowiedź lub działanie przeciwko jakimś zjawiskom, nazywanie spraw wprost jest odbierane jako skrajne i przesadzone – a to poprzez odpowiednia obróbkę medialną. W ten sposób  każda akcja w obronie wartości tradycyjnych ma posmak ekstremizmu, a to co jest przyczyną tej akcji – znieważanie Krzyża, albo obsceniczne marsze w centrum Warszawy, czyjaś skandaliczna wypowiedź – stają się normą, przeciwko której występowanie jest czymś nienormalnym, ekstremizmem właśnie.
W ten sposób osiągnięto stan „fałszywej równowagi”, który jest zabójczy dla dyskursu społecznego. Uznano za normalne zachowania i zjawiska nie tak dawno uznawane za zboczenie czy nienormalne, coś co szokowało - jest już normą, a ludzie którzy przeciwko temu protestują podlegają wykluczeniu, a na zachodzie Europy już są karani więzieniem – jak ten pastor w Szwecji za nazwanie homoseksualizmu dewiacją.
W tej sytuacji w jakiej się znaleźliśmy jako naród śmiało można mówić o wojnie kulturowej wydanej nam przez ekstremistów, przez ludzi, którzy chcą zniszczyć tradycyjny kod kulturowy polski, tak, aby Polski w jej dotychczasowym kształcie nie było. Ta wojna w dodatku jest wspierana przez instytucje państwowe – jak chociażby Instytut Mickiewicza, który pomaga za pieniądze podatników zawłaszczać symbol ważny dla obu religii, na których powstała nasza cywilizacja. I za pieniądze podatników generuje konflikt w przestrzeni publicznej. Innym przejawem udziału instytucji państwowych w wojnie kulturowej przeciwko własnemu narodowi jest wspieranie (znowu za pieniądze podatników) rozmaitych projektów genderowych na wyższych uczelniach (Gender Studies) jak również poprzez praktyczną likwidację nauczania historii w polskich szkołach.

Pytanie dlaczego jest to robione, dlaczego urzędnicy państwowi w tym uczestniczą?

Nie wnikając w osobiste motywacje poszczególnych ludzi (np. wynagrodzenie za udział w projekcie) istotnym elementem jest właśnie wspomniana wyżej sytuacja „fałszywej równowagi” – opisywanie rzeczywistości przez media doprowadziło do uznania za normalne coś co jeszcze kilkanaście lat temu było nie do przyjęcia. W tej sytuacji ludzie nawet wewnętrznie uczciwi biorą udział w rzeczach niegodziwych, z tego względu, że (jak większość) mają reaktywne spojrzenie na rzeczywistość, a źródłem norm jest telewizor, a nie Pismo Święte.
Jesteśmy jako naród w sytuacji wojny kulturowej i musimy wreszcie sobie z tego zdać sprawę. Tu już nie chodzi o jakiś wybryk poszczególnych tęczowych aktywistów. Tu chodzi o całkowite przestawienie mechanizmów Państwa, pod pozorem ochrony mniejszości albo walki z pedofilią, odbywa się walka przeciwko tradycyjnym wartościom narodowym. Chodzi o zniszczenie Kościoła, o to aby naród był bez pasterzy. Chodzi też o to, żeby młode pokolenie nie znało swojej historii, bo polska historia jest nie do zniesienia dla genderowych aktywistów – tyle jest tam spraw całkowicie nie przystających do tej ideologii. Jeśli ktoś wyznaje polskie wartości – nie może być genderowcem, czyli internacjonalistą nowego typu.

W tym sensie wojna kulturowa wydana nam przez ideologów gender, wspierana przez instytucje państwowe jest groźniejsza niż wojna która toczyliśmy z komunizmem. Państwo komunistyczne było fragmentem „obozu pokoju” czyli imperium sowieckiego szykującego się do podboju świata. Aby ten podbój mógł być przeprowadzony komuniści musieli mieć ludzi, którzy przynajmniej częściowo wyznają światopogląd tradycyjny, w tym sensie, że ważna dla nich jest np. sprawa miłości ojczyzny – pokrętna i wynicowana po komunistycznemu, ale „patriotyzm socjalistyczny” był elementem wychowania mas – a chodziło przecież o to, żeby masy utrzymać w karności i posłuchu wobec centrum. Z tego samego wynikało budowanie „moralności socjalistycznej” i przeciwdziałanie ekscesom homoseksualnym – aby socjalistyczne koszary nie zamieniły się w zamtuz i aby utrzymać sprawność bojową socjalistycznej armii. Poza tym w państwie komunistycznym mimo wszystko silna była rola Kościoła i jego nauki moralnej, ponieważ zmiany społeczne oparte na ideologii komunistycznej w pewnych środowiskach były jedynie naskórkowe np. wśród chłopów. Była oczywiście szeroka rzesza ludzi z awansu społecznego, lecz jedynie część z nich była wynarodowiona całkowicie.

Obecnie zagrożenie jest większe niż w czasach komunizmu – ze względu na większy zasięg niszczycielskich mediów oraz brak zdecydowanego przeciwdziałania ze strony Kościoła.
W wiekach minionych w chwilach zagrożenia biskupi wskazywali drogę i dawali dowody osobistej odwagi – jak np. Abp. Ledóchowski w czasach Kulturkampfu. Teraz słyszymy tylko pojedyncze głosy sprzeciwu. Brak zdecydowanego „non possumus”.
To zagrożenie, gorsze od komunizmu, z każdym dniem się zwiększa. Każdego dnia młodzi ludzie poddawani są demoralizacji, każdego dnia podawana jest w mediach trująca propaganda, każdego dnia przekraczane są kolejne granice.

Są obiecujące symptomy sprzeciwu – zerwanie obscenicznego spektaklu w Krakowie, przeciwstawienie się bluźnierczej instalacji w Centrum Sztuki Współczesnej (bo modlitwa przebłagalna była właśnie takim przeciwstawieniem, nie piszę o domniemanym zniszczeniu instalacji. Pierwsze doniesienie mówiło  o tym, że w niewytłumaczalny sposób „przestała działać”).

Lecz głos musi zabrać Kościół i to w sposób mocny, i zdecydowany. Żarty się skończyły. To jest wojna o wszystko.
---






Zapraszam do wstępowania do Reduty Dobrego Imienia – Polskiej Ligi Przeciw Zniesławieniom. Formularz jest na stronie Reduty http://reduta-dobrego-imienia.pl/?page_id=2.

Zapraszam także do składania podpisów pod petycją do Sejmu w sprawie uznania użycia sformułowania „polskie obozy koncentracyjne” za kłamstwo oświęcimskie. Formularz PDF do pobrania jest pod tym linkiem

 

www.szczurbiurowy.com

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka